W artykule skupiłem się w pierwszej kolejności na samej kategorii „paralaksy”, jej znaczeniu i uwikłaniu w Karpowiczowską obsesję strukturowania i porządkowania tekstów własnych i cudzych. Starałem się wyjaśnić, czym jest „paralaksa” w sensie literackim i w jaki sposób można ów termin odnieść do poetyckiego projektu Tymoteusza Karpowicza zawartego na kartach Słojów zadrzewnych. Mówiąc najogólniej, Karpowiczowski wiersz-paralaksa to przede wszystkim wiersz pozostający w ścisłym związku z tekstem-„wzorcem”, umieszczonym po lewej stronie rozkładówki i pochodzącym zwykle z któregoś z wcześniejszych tomów poety. Ale jest to jednocześnie wiersz „odchylony” od tej tekstualnej „normy”, „podstawy” w sposób nie do końca przewidywalny, wiersz przesunięty „na bok” względem punktu wyjścia, nie pokrywający się z nim, nie w pełni adekwatny… Na węzłowe miejsca semantycznego styku tych dwu poetyckich rzeczywistości, a zarazem punkty semantycznych odstępstw starałem się wskazywać, biorąc pod uwagę przykładową, wybraną triadę paralaktyczną w postaci nieprzypadkowego układu trzech wierszy (kolejno: lampa dowolna oraz dwie jej paralaksy, świętojańskie noce i wykład pindara nad brzegiem mare tenebrarum).
Paralaksy Tymoteusza Karpowicza
Numer:
2009 / 3