EN
„Teksty Drugie. Teoria literatury, krytyka, interpretacja” (ISSN 0867-0633) to dwumiesięcznik literaturoznawczy wydawany od 1990 przez Instytut Badań Literackich PAN we współpracy ze Stowarzyszeniem Pro Cultura Litteraria.
EN

2014 nr 3: Nośnik jest przekazem

3-2014 01-02 spisy treści.pdf (0.15MB)

2014 nr 3: Nośnik jest przekazem

Wstęp

Maciej Maryl "Subnarracje metadanych"

Dane opowiadają o nas ciekawe historie. Kilka miesięcy temu uczestniczyłem w procesie odkodowywania „dysku babci”, czyli odtworzenia plików znajdujących się na komputerze zmarłej przed kilkoma laty profesor Zofii Stefanowskiej, które udostępnił wnuk badaczki. Dysk został przed laty skompresowany w archaicznej już technologii DoubleSpace, co nastręczało licznych problemów. Nie wdając się tu w szczegóły techniczne, dość powiedzieć, że udało się dysk zdekompresować i uruchomić za pomocą wirtualizacji starszej wersji systemu operacyjnego Windows. Jak można się domyślić, na dysku znaleźliśmy różnorodne materiały – maszynopisy tekstów (w dużej mierze – jak ustalił zespół prof. Marii Prussak – publikowanych), materiały do nierealizowanych artykułów, polskie wersje dwóch prac znanych dotąd w tłumaczeniach, korespondencja, sylabusy zajęć… Oczywiste jest dziś, że przepastne archiwa cyfrowe naszych komputerów zawierają ogromną ilość materiałów, z którymi mierzyć się będą kolejne pokolenia badaczy. Nie o tym chciałem tu jednak pisać, tylko o pewnym aspekcie pobocznym obcowania z tymi tekstami, a raczej – z metadanymi tychże tekstów.

Oprócz dostępu do plików zawierających różne informacje zaglądanie do cudzego komputera pozwala nam na kontakt z „ludzkim” wymiarem technologii. Widzimy, w jaki sposób poszczególne pliki są zapisywane, jakie nadaje się im nazwy, w jakich umieszcza się je folderach, jak są tworzone (Times New Roman 10-12 pt, bez odstępów, wyrównanie do lewej). Przyznam, że dużym przeżyciem było uruchomienie edytora tekstów, na którym pracowała prof. Stefanowska (Microsoft Word, wersja 2.0.C, licencjonowana dla IBL PAN), w którym zachowała się jeszcze lista ostatnio otwieranych plików… Obcowanie z elektronicznym archiwum przypomina zaglądanie komuś do szuflady – widzimy, jak ułożone są materiały, w jakich zeszytach, jaki jest kolor długopisu i charakter pisma.

Metadane to „dane o danych”, wszelkiego rodzaju parateksty, z którymi nauka o literaturze zajmuje się od dawien dawna, by wspomnieć tylko bibliografie specjalistyczne zawierające informacje o konkretnych tekstach1. Metadane to jednak także nasz swoisty „ślad cyfrowy”, informacje o kontekście naszych aktywności: „Metadane są przekazem”, pisze Brian Lam na łamach Wired, zauważając, że – w przeciwieństwie do treści komunikacji, np. telefonicznej – są one „idealnie dostosowane do automatycznej analizy komputerowej. Im ich więcej, tym analiza dokładniejsza, łatwiejsza i lepsza”. Ale, co najważniejsze według Lama, „Metadane obnażają coś głębszego i istotniejszego niż sam przedmiot wypowiedzi danej osoby. Metadane są naszym kontekstem i mogą ujawniać o wiele więcej informacji o nas – jako jednostkach i grupach – niż tylko słowa, które wypowiadamy”2.

Już kilka lat temu Stephen Baker zauważył, że „każda osoba, która odwiedza witryny w sieci reklamodawców Yahoo, zostawia za sobą średnio 2520 wskazówek”3, z czego wynikają istotne problemy:


Rozpatrywane osobno, poszczególne części informacji są niemal bez znaczenia. Ale wystarczy zebrać te części w całość, by opisać wzory naszych gustów i symptomów, zwyczajów w pracy, ścieżek poruszania się po centrach handlowych i supermarketach.4


W sytuacji, kiedy wszystkie te dane krążą między różnymi podmiotami (zwłaszcza komercyjnymi i rządowymi), Baker zwraca uwagę, że nawet wysłanie niewinnej wiadomości zawierającej uśmieszek może być bardzo znaczące w połączeniu z innymi danymi (np. lokalizacją i historią przeglądanych stron). Podsumujmy to słowami Lisy Gitelman: „Dzisiaj każde kliknięcie, każdy ruch ma jakieś potencjalne znaczenie, gdzieś, dla kogoś w jakimś celu”5. Rewelacje Edwarda Snowdena boleśnie nam uświadomiły, że problem przepływu tych wszystkich informacji jest jedną z najbardziej palących kwestii dotyczących naszego życia społecznego.

Spójrzmy jednak na metadane od nieco innej strony, jako na swego rodzaju osobisty ślad, który pozostawiamy na rozlicznych nośnikach czy samych tekstach elektronicznych, które pozornie – jako nieskończenie reprodukowalne – wydają się być go wyzbyte. Czy aplikacja w smartfonie może kiedyś zastąpić papierowy notes z pomiętymi, poplamionymi kartkami, wygięciami i oślimi uszami? Posłużmy się niedawnym przykładem komunikacji mailowej. Ostatnio do naszej redakcji przyszedł e-mail, który już w temacie wiadomości zachęcał (choć bez polskich znaków): „Jestem gotow placic Ci 95 euro za spolecznie uzyteczne prace wykonywane w wolnym czasie”. List wzbudził nasze żywe zainteresowanie, choć nie tyle dlatego, że zawsze chętnie podejmujemy się społecznie użytecznych prac, ile z tej prostej przyczyny, że został wysłany ze starego adresu e-mail naszej redakcji. Z treści listu dowiedzieliśmy się, że niejaki Jamal, HR Manager, proponuje nam podjęcie działań na rzecz swojej placówki medycznej. Praca ta, podkreśla z wdzięczną redundancją, „nie jest skomplikowana – nie bardziej skomplikowana niż zapłacenie za paliwo na stacji benzynowej”. Tankowanie nigdy nie stanowiło dla nas większego wyzwania, natomiast przed odpisaniem Jamalowi postanowiliśmy zbadać jego związki z naszą redakcją, analizując nagłówek e-maila, który wysłał rzekomo z naszego konta. Nagłówki wiadomości – ciąg metadanych dotyczących e-maila – nie są zazwyczaj wyświetlane w całości (oglądamy tylko adres nadawcy, dane i temat), choć kryją w sobie mnóstwo ciekawych informacji. Okazało się, że Jamal, podszywając się pod „Teksty Drugie” (choć dotąd nie debiutowaliśmy na rynku świadczeń zdrowotnych), rozsyłał korespondencję z dalekiego Lubango w południowo-zachodniej Angoli6. Przytaczam tę historię jako przykład tego, co można wyczytać z nagłówków maili – a można wyczytać wiele, oprócz oczywistych rzeczy (kto, o czym, do kogo), możemy się jeszcze dowiedzieć, skąd, kiedy, za czyim pośrednictwem. Podobnie z innymi tekstami, które masowo wytwarzamy: dokumenty w edytorze tekstów, SMS-y, fotografie czy nagrania cyfrowe… Pozornie niewinne teksty, które każdy może skopiować i przerobić, noszą w sobie pewien zasób informacji kontekstowych, ukrytych w kodzie.

Gromadzimy dziś w naszych urządzeniach ogromną ilość metadanych (pozornie) bez znaczenia, które układają się w historie o nas samych. Weźmy przykład zapamiętanych sieci wi-fi w smartfonie. Podłączenie się do sieci i wpisanie hasła to czynność mechaniczna, którą wykonujemy niemal bezrefleksyjnie w różnych sytuacjach i miejscach. Kiedy jednak przyjrzeć się ich nazwom, od razu widać, ile te błahe dane mogą o nas powiedzieć. Oto wybór pozycji ze stukilkudziesięciu sieci zapamiętanych w moim telefonie przez ostatnie dwa lata:


!!HOTEL_Free_WiFi!!, !PKP_Station_Free, Acropolis-hotspot, Adraba_Caffe-WiFi, Android Hotspot5292, Aroma, Ars Electronica, AVIV_HOTEL_2, bakers, BauhausCenter, biblioteka_ibl, BN WIFI 3, bobmarley, BOMBA INFORMACYJNA, bosco, bullpub, Cafe Melon, Caffe_Perfetto, CHMURY, Coffee_House, copycamp, CZYLICHILLI, Eva, FREE_TLV, gulman, HOSTEL-WIFI, Hotel Adonis 3rd Floor, Hotel Huzar, Hotel36, HotelPanTadeusz, icm_visitor, II Zjazd PTK, IKEA_restauracja.


Widzimy tu nazwy miejsc związanych z podróżą, zakupami, pracą, wolnym czasem, konferencją… Codziennie przyrastający zbiór danych o naszych działaniach, ruchach, kontaktach międzyludzkich układa się w opowieść biograficzną. Zamiast dzienników z powodzeniem możemy dziś automatycznie prowadzić rejestry (logs) wszystkich czynności, wiążąc je z przeróżnymi danymi z naszych urządzeń elektronicznych. Przykładowo, aplikacja Rescue Time sporządza procentowe raporty o efektywności użytkownika, dzieląc nasze działania (połączenia telefoniczne, odwiedzane strony, uruchamiane programy) na produktywne i dekoncentrujące. Tego typu programy, w połączeniu z „inteligentnymi” opaskami do „lifeloggingu”, zapisującymi wszystkie nasze czynności fizyczne (ruch, sen, ćwiczenia itp.) pozwalają stworzyć cyfrowy obraz nas samych – odtworzyć minuta po minucie (sekunda po sekundzie?) całe nasze życie.

Przy pomocy metadanych piszemy dziś – niejako posthumanistycznie, bo któż jest tu podmiotem czynności pisania? – historie swojego życia. Metadane przechowują kontekst wszystkich naszych wypowiedzi i nie sposób ich dziś nie uwzględniać przy analizach dyskursu multimedialnego. Co nam np. po treści wpisu blogowego, jeśli nie wiemy ilu użytkowników go polubiło, ile zamieszczono komentarzy oraz jak szybko się one pojawiły po jego opublikowaniu i kto na nie odpowiedział. Nasze urządzenia – stacjonarne i przenośne – przechowują nasze teksty (i ich kolejne wersje), zdjęcia, filmy, a także rozliczne konwersacje – oraz informacje o kontekście powstania tych wszystkich materiałów. Technologia cyfrowa, jak każda inna, odciska swoje piętno na tekstach. Nie jest to jednak piętno materialne, tylko bardziej złożona forma cyfrowego znaku. Rękopisy nie płoną, a Internet nie zapomina7.


***


To krótkie wprowadzenie miało na celu zasygnalizowanie problematyki kluczowej dla tego numeru – złożonej relacji między tekstem i jego nośnikiem. Nośnik, przekaźnik, a nawet medium, to dość przezroczyste terminy zdające się zakładać pewną służebność, a może bierność technologii zapisu wobec samego komunikatu, przywodząc na myśl koncepcję „kanału” w strukturalistycznych teoriach komunikacji. Chcemy spojrzeć na to inaczej. W pracach zebranych w tym tomie „materialność” nośnika (o ile można stosować to określenie także w kontekście niematerialnych tekstów cyfrowych) wysuwa się na plan pierwszy, a w centrum zainteresowania pozostaje wpływ formy i technologii zapisu na sam tekst i jego rozumienie.

Podnosząc wymienione wyżej kwestie, autorzy zebranych tu prac poruszają się głównie w obrębie kultury i sztuki XX i XXI wieku, a zatem pokazują, jak owa materialność (także przedcyfrowa) jest rozgrywana w różnego rodzaju tekstach współczesnych. W tym kontekście warto też podkreślić dużą liczbę różnorodnych form podawczych niniejszego numeru – oprócz standardowych gatunków wypowiedzi naukowej (artykuł, esej, recenzja) znajdziemy w nim także rozmowę (z niemieckim teoretykiem mediów Siegfriedem Zielinskim), notatnik (Aleksandra Wata) i odpowiedzi na ankietę rozesłaną do polskich pisarek i pisarzy, w których dzielą się oni swoimi spostrzeżeniami na temat wpływu Internetu (i zmiany nośnika zapisu) na proces twórczy. Rozbudowane działy Prezentacje i Komentarze sytuują przedstawione tu analizy w kontekście współczesnych badań nad materialnością i nośnikami tekstu, zwłaszcza z kręgu niemieckiego medioznawstwa (Vilém Flusser, Friedrich Kittler, Siegfried Zielinski).

Staraliśmy się uwzględnić możliwie największą liczbę nośników, ale kluczowym zagadnieniem pozostaje zapis (niejako w opozycji do form oralnych): odręczny, drukowany (wraz z pomazanym odręcznie wydrukiem jako przypadkiem granicznym) i wreszcie cyfrowy, którego „materialność” dotyczy poziomu kodu, metadanych i rzeczywistości rozszerzonej – niematerialności materializującej się w świecie rzeczywistym.

1 Współcześnie coraz częściej wykorzystuje się je do złożonych analiz statystycznych w duchu distant reading. Zob. np. opis bardzo ciekawych badań Matthew L. Jockersa przeprowadzonych na bibliografii 758 powieści Amerykanów irlandzkiego pochodzenia. Zob. tegoż Macroanalysis. Digital methods and literary history, University of Illinois Press, Urbana 2013, s. 35-62.

2 B. Lam Phew, NSA is just collecting metadata. (You should still worry), w: Wired 19.06.2013, http://www.wired.com/2013/06/phew-it-was-just-metadata-not-think-again/ (dostęp: 11.05.2014).

3 S. Baker The numerati, Houghton Mifflin, Boston 2008, s. 5.

4 Tamże.

5 L. Gitelman Introduction, w: „Raw Data” is an oxymoron, ed. L. Gitelman, The MIT Press, Cambridge 2013.

6 Choć nie można wykluczyć, że Jamal to w istocie członek międzynarodowej szajki hackerskiej, która wykorzystała zdalnie komputer nieświadomego Angolczyka. Dziękuję Maciejowi Wierorzymskiemu za tę uwagę.

7 Doskonale pokazuje to praca Viktora Mayera-Schöbergera Delete. The virtue of forgetting in the digital age, Princeton University Press, Princeton 2009. Por. R. Raley Dataveillance and countervailance, w: „Raw Data”…

05 Październik 2014
Korzystając ze strony wyrażacie Państwo zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies. W każdej chwili możecie Państwo zmienić ustawienia cookies a także dowiedzieć się na ich temat więcej. Kliknij tutaj Nie pokazuj więcej tej informacji