Nieliczne są w Italii głosy sceptyków widzących w postępującej globalizacji zagrożenie dla rodzimej tradycji i języka. Dyskusję wokół Weltliteratur zdominowali tu propagatorzy i entuzjaści, podkreślający korzyści płynące z przekładu oraz konieczność rewizji modeli edukacyjnych. Kwestie kultury, tradycji i języka narodowego komplikuje tu jednak fakt, że pojęcie narodu (lansowane przez faszyzm) jeszcze nie uwolniło się od historycznej hipoteki, a już zakwestionowali je koryfeusze planetarnej kreolizacji, zwolennicy włączenia do kanonu kultury migrantów, a nawet kwestionujący rozróżnienie na kulturę rodzimą i migracyjną. Skoro zaś także i pojęcie przynależności ulega przekształceniu, czego właściwie bronimy, próbując bronić lokalności?