W wydanej ostatnio książce o Schulzu Michał Paweł Markowski upomina „schulzologów”, że nie zauważyli zależności pisarza od Hegla, a zarazem twierdzi, że nie ma u Schulza żadnych dowodów na lekturę tego filozofa. Sądzę, że jest na odwrót: tematy heglowskie u Schulza potraktowane zostały z ironicznym dystansem, ale też artysta musiał go czytać, skoro najbliższa jego przyjaciółka, Debora Vogel, o Heglu napisała doktorat. Wpływ Hegla znać raczej u Vogel, zafascynowanej awangardową ideą postępu, realizowaną przez bezosobowe masy. Schulz-prowincjusz pozostaje na pozór w tyle, ale w „długim trwaniu” wyprzedza przyjaciółkę, bo, inaczej jak ona, kładzie nacisk na podmiotowy aspekt awangardowych rewolucji.